HomeNajnowszeRosyjska propaganda

„Lepiej na Sybir niż do Polaków”. Tak wybielają Armię Czerwoną kosztem Polaków

Polacy byli gorsi od żołnierzy Armii Czerwonej? Tak i było aż tak źle, że ich ofiary wolały sowiecki Sybir niż Polskę.

Rosyjska propaganda po operacji „Pajęczyna”. Czyli jak dwie półprawdy dają kłamstwo
W Polsce postawili na ekrany
Chcą, byśmy czuli się samotni i bezbronni

Kremlowskie media zachłysnęły się kolejnym dokumentem odtajnionym przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. To notatka służbowa generał-lejtnant Fiodor Tutuszkina pełnomocnikiem NKWD na Prusy Wschodnie. W czerwcu 1945 roku wysłał ją samem Ławrentijowi Berii, szefowi NKWD. Znalazło się w niej także kilka zdań dotyczących polskich osadników i polskiej administracji, która wtedy (od maja 1945 roku) przejmowała od sowieckiej armii władzę w południowej części Prus Wschodnich, które przyznano Polsce.

 

Dobrzy Rosjanie i źli Polacy

„Według danych agenturalnych i źródeł oficjalnych ustalono, że na terytorium Prus Wschodnich, które przeszło do Polski, wraz z przekazaniem władzy Polakom, ludność polska jest wrogo nastawiona do niemieckiej. Odnotowano szereg przypadków, w których Polacy publicznie biją i grabią obywateli niemieckich” – raportował sowiecki generał, który podał też kilka przykładów takich zdarzeń, w tym zabójstw Niemców przez Polaków.

„Rosjanie bezlitośnie rozprawili się tylko z faszystami, a Polacy będą mścić się na wszystkich Niemcach. Lepiej pojechać na Sybir do Rosjan, niż zostać z Polakami w Prusach Wschodnich – mieli raportować NKWD agenci o nastrojach wśród Niemców.

To rzecz wśród zainteresowanych historia powszechnie znana, że w 1945 roku na terenie obecnego województwa warmińsko-mazurskiego dochodziło do rabunków czy nawet pojedynczych przypadków zabójstw i gwałtów dokonywanych przez Polaków na Niemcach.

„Od dłuższego czasu dochodzą mnie skargi na działalność tzw. „szabrowników” napływających masami z Białostocczyzny do wschodnich powiatów Okręgu Mazurskiego. Starostowie powiatowi z Olecka, Ełku, Gołdapi, Jańsborka [Pisz], a nawet Węgoborka [Węgorzewo] donoszą mi, że pojawiają się na ich terenie całe kolumny, niejednokrotnie eskortowane przez oddziały MO i prowadzone przez osoby urzędowe, z zamiarem wywiezienia mienia, porzuconego przez Niemców i obrabowania kraju […] Dla powstrzymania działalności rabusiów potrzebne są ostre zarządzenia. Proszę Obywatela o wydanie ich podległym organom, w szczególności zaś o niewystawianie dokumentów ułatwiających wjazd na teren Okręgu Mazurskiego osobom niemającym zamiaru tu się osiedlić. Ze swej strony wydałem szereg zarządzeń, mających na celu ukrócenie szkodliwej działalności „szabrowników” – pisał do wojewody białostockiego Jakub Prawin, pełnomocnik rządu na Okręg Mazurski.

„Wypadki bicia, kopania, maltretowania ludności miejscowej na terenie gminy Rozogi są na porządku dziennym. Ludność miejscowa, która w wielu wypadkach nie zna nawet j. niemieckiego, a posługuje się wyłącznie j. polskim, wypędzana jest przez milicjantów ze swych gospodarstw, które miejscowy P. U. R. przydziela osadnikom zza miedzy — raportował w czerwcu 1945 roku ówczesny starosta szczycieński, polski Mazur z pochodzenia Walter Późny.

Z tymi nagannymi zachowaniami ówczesna władza starła się mniej lub bardziej skutecznie walczyć.

Co jednak wynika ze wspomnianego raportu NKWD? Generalnie wschodniopruskie NKWD informowało, że „W ostatnim czasie odnotowano fakty, w których polskie zarządy lokalne zajęły niezbyt właściwą linię wobec porządków ustalonych przez [sowieckich] komendantów wojskowych miast”.

Przypomnijmy, że zdaniem NKWD Niemcy z tego obszaru woleli jechać na Sybir zamiast pozostać pod polską administracją z uwagi na stosunek do nich Polaków, bo ci mieli być gorsi od Rosjan. „Rosjanie bezlitośnie rozprawili się tylko z faszystami, a Polacy będą mścić się na wszystkich Niemcach ” – mieli twierdzić Niemcy z ówczesnego polskiego Okręgu Mazurskiego. Miało zresztą dochodzić do takich sytuacji, jak ta, że Polak zastrzelił niemieckiego nastolatka, bo ten nie chciał pracować u Rosjan, a nie Polaków. Co nawet, jeżeli było prawdą, to byłoby wyjątkowym przypadkiem. To dlatego, zdaniem NKWD, Niemcy woleli by „pojechać na Sybir do Rosjan, niż zostać z Polakami w Prusach Wschodnich”.

Same kłamstwa

Te kilka zdań z raportu posłużyło rosyjskim mediom do wykreowania kłamliwej narracji o brutalności Polaków wobec Niemców i przeciwstawienia im Rosji. Na przykład historyk i ekspert Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego Aleksander Makuszyn stwierdził, „że w przeciwieństwie do Polaków, Związek Radziecki nigdy nie uciekał się do akcji karnych i znęcania się nad pokojową ludnością niemiecką, w tym w samych Niemczech”. I dodał: „Rosja, niezależnie od epoki, na terytoriach, które brała pod swój zarząd, zawsze stwarzała komfortowe warunki do życia dla miejscowej ludności cywilnej.

Przyjrzyjmy się więc pokrótce, jak sowieccy żołnierze traktowali mieszkańców południowej  części Prus Wschodnich, kiedy byli tam panami życia i śmierci.

Dwa zegarki

Niektórzy z państwa znają zapewne zdjęcie z maja 1945 roku przedstawiające sowieckich żołnierzy z flagą na szczycie berlińskiego Reichstagu. Zanim zostało upublicznione nieco jej jednak podretuszowano.

Zwykli sowieccy żołnierze po wkroczeniu na teren przedwojennych Niemiec do rabowania upodobali sobie głównie zegarki. I to tak bardzo, że na wspomnianym zdjęciu jednemu z nich cenzor kazał wyretuszować z nadgarstka jeden zegarek, bo ten miał ich dwa. Jednak rabunki były niczym w porównaniu z gwałtami i morderstwami jakich dokonywali sowieccy żołnierze na niemieckich cywilach, a w przypadku południowej części Prus Wschodnich także Polakach (Warmiakach i Mazurach)

Sowieci dotarli do granicy Prus w październiku 1944 roku. I już w pierwszej zajętej miejscowości dokonali maskary. Zanim Niemcy odbili wieś zabili ponad 20 osób.

Czerwony śnieg

Jednak śnieg czerwony od krwi zrobił się dopiero w styczniu i lutym 1945 roku kiedy Armia Sowiecka zajęła większą część Prus Wschodnich. ich południowa cześć przypadła Polsce, ale polska administracja zaczęła przejmować tam władzę dopiero wiosną 1945 roku. Zresztą w późniejszym okresie nadal działały tam sowieckie komendantury wojskowe.

Przyznane Polsce miasta zostały w większości zniszczone już po przejściu frontu. Z reguły żołnierze sowieccy podpalali w nich budynki.

Bez litości traktowali też cywilów. Byli to głównie Niemcy, ale mieszkali tam też Warmiacy i Mazurzy, z których część uważała się za Polaków. Byli to potomkowie polskich osadników, którzy osiedlili się niegdyś w Prusach.

Zabijali, gwałcili i rabowali…

— Od strony stacji szybko zbliżyły się dwa sowieckie czołgi. Z pełnym impetem wjechały w dwa wagony, miażdżąc je doszczętnie, razem z znajdującymi się w środku ludźmi… Słychać było przerażające krzyki i wycie bólu potwornie okaleczonych ludzi. Czołgi wjechały na peron i jechały wzdłuż, rozgniatając tych, którzy nie zdążyli uskoczyć w bok — Tak wejście Rosjan do Olsztyna zapamiętał 11 letni wtedy Herbert Monkowski (1934-2023).

Wcześniej żołnierze rosyjscy podpalili miotaczami ognia szpital. — Rosjanie najpierw podpalili wypełniony ludźmi nieistniejący już duży, trzykondygnacyjny budynek przy drodze do Olsztynka. Wzniecony przy użyciu miotaczy ognia od parteru pożar skutecznie odciął uwięzionym tam nieszczęśnikom drogę ucieczki. Do tych, którzy szukali ratunku przed płomieniami, wyskakując przez okna, strzelano z broni ręcznej — pisał przed laty w „Gazecie Olsztyńskiej” Stanisław Piechocki (1955-2005), autor m.in książek „Olsztyn styczeń 1945” oraz „Czyściec zwany Kortau”.

Ilu cywilów zamordowali zimą 1945 roku żołnierze radzieccy na terenie dzisiejszego województwa warmińsko-mazurskiego? Tego dokładnie nie wiemy. 19 lutego 1945 roku do spalonego przez sowietów Olsztyna dotarli polscy kolejarze. Byli pierwszymi przedstawicielami Polski w mieście.

— Rosjanie nie tylko palili i grabili, ale też mordowali i gwałcili. Codziennie wieczorami słychać było przeraźliwy krzyk kobiet. Rano znajdowano ich ciała. O tym nadal trudno mówić — wspominał po latach jeden z nich.

Ją…na oczach dziewczynek zgwałcił

— Te pierwsze Ruskie to takie dzikie byli, zabijali jak szalone. W progu jednego z domów stała kobieta…z dzieckiem na ręku…obok niej stały dwie córeczki. Rosyjski żołnierz podszedł do niej, wyrwał z rąk niemowlę i rzucił na łóżko w izbie. Ją…na oczach dziewczynek zgwałcił, a potem zastrzelił. Niemowlę nie przeżyło…dziewczynki jacyś ludzie przygarnęli na wychowanie — wspominała mieszkanka wsi położonej kilkanaście kilometrów od Olsztyna.

Tak było w całych Prusach Wschodnich. We wsi Zełwągi koło Mragowa mieszkali mormoni. W 1946 roku odwiedzili ich współwyznawcy z USA. — Słuchaliśmy przerażających wiadomości o łajdackich czynach radzieckich żołnierzy. Kobiety, a nawet małe dziewczynki były wykorzystywane. Były sytuacje, gdy nawet 10 żołnierzy, jeden za drugim gwałcili młode dziewczęta a w niektórych przypadkach patrzyli na to rodzice z przyłożonymi bagnetami do szyi — zanotował jeden z nich. Mieszkańcy wsi opowiedzieli mu też o mormonie, którego zastrzelił rosyjski żołnierz, bo ten nie miał papierosów.

W położonym także niedaleko Mrągowa Wyszemborku na starym cmentarzu stoi krzyż. Upamiętnia ponad 40 mieszkańców wsi zabitych 28 stycznia 1945 roku przez żołnierzy sowieckich.

 

My ne nemcy, mazurki

— Czerwonoarmiści…próbowali ściągnąć z wozu siostrę w obronie której stanął ojciec. Wówczas żołdak sowiecki strzelił mu w głowę. Autor wraz z matką uciekli, ale…kiedy upłynęło trochę czasu wrócili na miejsce tragedii. Tam zastali martwego ojca, postrzelonego wuja, a dookoła leżały ciała innych zabitych…kilka dni po powrocie, do domu przyszli Rosjanie. Nie pomogły tłumaczenia matki – my ne nemcy, mazurki” i żołdacy zastrzelili ją oraz siostrę, natomiast wspominający to został ciężko ranny — to z kolei wspomnienie Karla Heinza Wrucka z Nidzicy, które przytacza Małgorzata Grochowska, w książce „Warmia i Mazury. Mozaika kultur i narodów”.

Ty jeszcze żyjesz?. Odpowiedziałam: „nie wiem”

9-letnia Marta Matyszewska, jej trzy siostry, niepełnosprawny brat, dziadek i mama uciekali przed rosyjskimi żołnierzami do lasu.

„I tam właśnie wpadliśmy na ruskich, byli na drodze, która szła od Bałd. Musieli tam popić, bo w Bałdach działała gorzelnia. Więc kiedy nas zobaczyli, kazali nam zejść z wozów, ustawili wszystkich w szereg i zaczęli strzelać” — wspominała po latach w książce Wioletty Sawickiej „Wilcze dzieci”.

„Siostry już nie żyły. Mama miała przestrzeloną głowę. Tuliłam się do niej. Pamiętam, że tuż przed śmiercią zapytała mnie: „Marta, ty jeszcze żyjesz?”. Odpowiedziałam: „nie wiem” – mówiła dalej.

Dziewczynkę odnalazł dziadek, który wcześniej dostrzegł Rosjan i zdołał uciec. Marta odmroziła sobie stopy i dłonie, które potem jej odpadły. Z dłoni została jej tylko połowa kciuka. Zanim dostała protezy, przez kilka lat chodziła na kolanach. Potem amputowano jej nogi do kolan. Mieszkała czas jakiś w Niemczech, ale wróciła na Mazury. I tam jest pochowana.

Pogrzeb po 71 latach

Wspomnijmy jeszcze losy mieszkanki położonej koło Ostródy wsi Mańki. W 2016 roku odbyła się tam niezwykła ceremonia żałobna. Zimą 1945 roku sowieccy żołnierze gwałcili tam przez cały dzień 23-letnią Christel Pakush. Potem zamordowali ją na oczach matki. Pochowano ją w pośpiechu obok domu, bez kapłana. W tym właśnie roku dzięki staraniom obecnych mieszkańców wsi oraz warszawskiej fundacji Turnitzmuhle Heritage Foundation Christel Pakush po 71 latach doczekała się prawdziwego pogrzebu z udziałem ewangelickiego pastora i grobu z krzyżem.

Rabunki, gwałty i zabójstwa dokonywane przez sowieckich żołnierzy zdarzały się także po tym, jak władzę przejmował polska administracja. także na polskich osadnikach.

„Ze strony polskiej napływają stale skargi o kradzieżach, rabunkach i gwałtach dokonywanych przez znajdujące się w powiecie oddziały wojskowe. zdarzyły się ostatnio wypadki, że osadnicy broniąc swego mienia zostali zastrzeleni, oraz że w obecności rodziców
wojskowi gwałcili ich córki” – raportował w sierpniu 1945 roku jeden ze starostów.

„Wojska radzieckie po ukończeniu zbiorów jesiennych wycofały się z większości powiatów, co przyczyniło się do pewnej poprawy stanu bezpieczeństwa w tych powiatach” – napisał zaś nieco później wspomniany Jakub Prawin.

Igor Hrywna

«Лучше поехать в Сибирь». Поляки жестоко относились к мирным немцам в Восточной Пруссии после Второй мировой — ФСБ раскрыла подробности

«…ЛУЧШЕ ПОЕХАТЬ В СИБИРЬ К РУССКИМ, ЧЕМ ОСТАТЬСЯ С ПОЛЯКАМИ В ВОСТОЧНОЙ ПРУССИИ…»

 

COMMENTS

WORDPRESS: 0
DISQUS: